Hej Dziewczyny.
Już jesień za oknem, a u mnie na
blogu zdjęcia z bzem, oj tęsknię już za wiosną. Jednak jesień
trzeba przeżyć, a długie wieczory można wykorzystać na
maseczkowanie się. Przyznam, że kiedyś nie lubiłam masek w
saszetkach. Jakoś trudno mi się je zużywało i miały tendencje do
dziwnego gromadzenia się w zapasach nie wiadomo skąd. :D Uważałam,
że jedna saszetka nie wiele zadziała, często kupować saszetki to
jakoś tak nie bardzo, wolałam po prostu tubkę z maseczka do
częstego i długiego używania.
Jednak w końcu zabrałam się za
zużywanie saszetkowych masek i polubiłam je, może nie wszystkie,
ale doceniłam te, które się sprawdzały. Jedną z nich jest bez
wątpienia maseczka Farmony z olejkiem arganowym.
Maseczkę otrzymujemy w postacie dwóch
połączonych saszetek po 5ml. Ja nie lubię mieć grubej warstwy
maseczki na twarzy, więc jedną saszetkę używałam na dwa razy.
Maska ma wygląd i konsystencję białego półtłustego kremu do
twarzy. Pachnie bardzo intensywnie i zielono.
Maskę należy nałożyć na twarz i
pozostawić do wchłonięcia bez zmywania. Ja trochę obawiałam się
masła shea w składzie, bo stosowałam je kiedyś solo i to nie była
miłość, ba to nawet przyjaźń nie była. :D Dlatego nałożyłam
ja z zamiarem zmycia. To też sposób na stosowanie treściwych masek
przeznaczonych do niezmywania przy problematycznej cerze, którą
boimy się na tak długo traktować maską. Jednak po odczekaniu
jakichś 15-20 minut maska wchłonęła się praktycznie całkowicie,
film, który pozostawiła był mniej wyczuwalny, niż po moim
standardowym kremie, porzuciłam więc pomysł zmycia. Rano skóra
była wyraźnie bardziej miękka i nawilżona. Nie spotkała mnie też
żadna nieprzyjemność w postaci jakichś zapchanych porów, czy
wyprysków. Potem już stosowałam ją zwyczajnie na noc.
Skład:
Wchłania się szybko i nie widać jej
na twarzy, więc wszyscy, którzy nie lubią chodzenia z kolorową
twarzą przy okazji noszenia maseczki, na pewno ją polubią. Po
prostu używanie jej przypomina nakładanie grubszej warstwy kremu.
Efekty stosowania są widoczne. Dla mnie to naprawdę bardzo dobry
produkt. Jeśli macie suchą skórę, albo po prostu w tym okresie
potrzebuje ona większego nawilżenia i natłuszczenia, to warto
sięgnąć po tą maseczkę, bo po prostu naprawdę działa.
Lubicie maski w saszetkach?
Pozdrawiam :)
Ja póki co z takich nie korzystam, ale kto wie :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio maski w płachcie stosuję :)
OdpowiedzUsuńMoże jakąś wykorzystam. Kto wie.
OdpowiedzUsuńTej maseczki akurat nie miałam, ale też ostatnio polubiłam się z różnymi maseczkami.
OdpowiedzUsuńRzadko używam takich maseczek. Bardziej wolę oczyszczające.
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi przypomniałaś, że moje zapasy maseczek urosły do dość sporych rozmiarów i pora to zużyć :)
OdpowiedzUsuńMaseczka to chyba mój ulubiony etap pielęgnacji!
OdpowiedzUsuńNiestety maska nie dla mojej cery, ale fajnie że się sprawdza. Ja ogólnie wolę maski, które widać i sie zmywa po jakimś czasie :)
OdpowiedzUsuńNie pamiętam już kiedy stosowałam maseczki w takiej formie.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze maseczek od Farmony ;)
OdpowiedzUsuńTo dla mnie oczywiste, że lepsza jest maseczka, która się szybko wchłania :)
OdpowiedzUsuńZa maskami w saszetkach jakoś nie przepadam, zdecydowanie bardziej wolę tuby. Chociaż ta wydaje się być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńrzadko kiedy używam takich maseczek :) zostaję tu z Tobą na dłużej i pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMaseczki uwielbiam - jakiekolwiek, aby nie w płachcie. Aczkolwiek nie jestem w nich systematyczna :/
OdpowiedzUsuńTakiej maseczki, której nie trzeba ani zmywać, ani zdzierać to jeszcze nie miałam. :D
OdpowiedzUsuńnie używałam tych maseczek ale ostatnio częściej sięgam po saszetki bo mam sporo maseczek od Lirene
OdpowiedzUsuńUżywałam Aloesową i była super :)Teraz wzięłam się za maseczki z mojej kolekcji i mam ich co raz mniej :)
OdpowiedzUsuńJa również lubię saszetkowe maseczki, ale musiałam je odstawić ze względu na wysyp niedoskonałości. Teraz staram się używać znajomych produktów, w niewielkiej ilości i sprawdzonej konfiguracji :)
OdpowiedzUsuń