Olejek Decubal był pierwszym olejkiem
pod prysznic/do kąpieli jaki kiedykolwiek stosowałam. Muszę
przyznać, że takie przejście z żeli, mydeł itp. na olejki wymaga
zmiany pewnych nawyków. Nie sprawdziło się zbytnio tradycyjne
nakładanie produktu na gąbkę, o wiele lepiej nałożyć olejek na
zwilżoną skórę dłonią. Ponieważ olejek nie pieni się (no może
minimalnie) i jak sama nazwa wskazuje ma dość tłustą konsystencję,
wymaga użycia na jeden raz sporej ilości.
Cena:
około 30 zł / 200 ml.
Skład:
MIPA-Laureth Sulfate, Caprylic/Capric Triglyceride, Cocamide DEA, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Ethylhexyl Stearate, Ricinus Communis Seed Oil, Laureth-4, Propylene Glycol, Polyglyceryl-3 Caprylate, Aqua, Tocopherol, Bisabolol, Tocopheryl Acetate, Citric Acid.
Moja opinia:
Opakowanie:
Opakowanie jest proste, bez zbędnych
graficznych udziwnień, z akcentem mojej ukochanej czerwieni.
Przeźroczysty plastik pozwala zorientować się ile produktu
pozostało. Zaś z wygodnym otwieraniem mogę sobie bez problemu
poradzić nawet jedną, mokrą ręką.
Zapach:
Bardzo podoba mi się rozwiązanie, że
olejek sam w jest bezzapachowy, a my możemy go wypachnić, wlewając
do butelki zawartość dołączonej do opakowania saszetki
zapachowej. Moja wrażliwa skóra na szczęście dobrze znosi perfumy
w kosmetykach, więc użyłam saszetkę. Zapach jest naprawdę
prześliczny teoretycznie grejpfrutowy, ale jak dla mnie nie jest to
gorzki grejpfrut tylko bardziej perfumy owocowe.
Jak widać nawet zainteresował mrówki ;)
Działanie:
Po prysznicu z użyciem olejku nie ma
mowy o jakimkolwiek ściągnięciu skory. Wręcz przeciwnie staje się
ona wyraźnie gładsza, nawilżona i natłuszczona, nawet w
najbardziej suchych partiach ciała. Nie mam potrzeby użycia balsamu
po kąpieli. Skóra jest milutka, aksamitna i pachnąca.
Olejek ma tylko jedną wadę ( o ile
nie liczyć braku piany, który mi osobiście nie przeszkadza) jest
mianowicie bardzo nieekonomiczny. Skończył się błyskawicznie
wystarczając tylko na kilka użyć pod prysznicem. Do kąpieli nie
testowałam, bo podejrzewam, że wtedy skończyłby się jeszcze
szybciej.
Muszę przyznać, że po prysznicu z
olejkiem troszkę brakuje mi uczucia „czystości” jakkolwiek to
brzmi ;). Na pewno po ciężkim upalnym dniu, czy
po wysiłku fizycznym wolę użyć coś bardziej tradycyjnego, nawet
kosztem lekkiego wysuszenia skóry, bo wtedy mam wrażenie, ze jestem
„domyta”. Jednak to tylko moje odczucia, przyzwyczajenia siedzące
gdzieś tam w głowie, bo olejek jak najbardziej myje, nawet usuwa
mi samoopalacz z łydek ;)
Podsumowując kosmetyk jest naprawdę
świetny. Ucieszyłabym się dostając go w prezencie, jednak nie
sądzę, żebym go kupiła, ze względu na słabą wydajność w
stosunku do ceny. Chyba ekonomiczniej byłoby użyć odrobinę płynu
do kąpieli i jakiegoś olejku dostępnego w dużych ekonomicznych
opakowaniach.
Lubicie olejki do kąpieli, a może znacie ten olejek?
Pozdrawiam N.
ja od czasu do czasu dodaję olej kokosowy do kąpieli , a czasem migdałowy :) po tym zabiegu nie muszę już używać balsamu
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś tak spróbować :)
UsuńCiekaweeee, nie stosowałam nigdy:) Może się skusze na zmianę:)
OdpowiedzUsuńZawsze warto czegoś nowego spróbować :)
Usuńtez zawsze mialam uczucie nieumycia sie myjąc sie tym olejkiem ;)
OdpowiedzUsuńO a myślałam, że tylko ja tak mam :)
UsuńUwielbiam olejki do kąpieli, ale tego wariantu nie znam :)
OdpowiedzUsuńMam go, ale jeszcze nie używałam :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak się sprawdzi u Ciebie :)
UsuńO proszę nie spotkałam się nigdy z takim rozwiązaniem jak saszetka zapachowa, bardzo fajne, bo chociaż ja lubię intensywne zapachy wiem że wiele dziewczyn wolało by produkt bezzapachowy.
OdpowiedzUsuń:)
Dokładnie, ja też wolę zapachowe kosmetyki, ale wiele osób właśnie perfumy uczulają.
Usuńuwielbiam kąpiel w olejkach, ale zawsze wybieram te zapachowe:) też fajnie pielęgnują, nawet ten z Avonu z Planet Spa jest całkiem niezły:)
OdpowiedzUsuńto chyba produkt nie dla mnie, jednak dla mnie musi być coś pieniącego:D
OdpowiedzUsuńTeż muszę go zrecenzować, dla mnie to hit.
OdpowiedzUsuń