Moje ulubione oleje część 3: Olej z nasion herbaty

Olej z nasion herbaty to jeden z najlżejszych olei jakie stosowałam, nie jest tak leciutki jak olej z nasion czarnej maliny, ale niewiele mu brakuje. Tym bardziej, że malinowy okazał się dla mnie troszkę zbyt lekki. Stosuje go solo, bo i tak wchłania się błyskawicznie. Z tego powodu jest to też jeden z moich ulubionych olei do ciała, tym bardziej, że jest przystępny cenowo. Na Zrób sSobie Krem 30 ml kosztuje 7,90zł , które to używane na zmianę z balsamami wystarcza mi na miesiąc stosowania na całe ciało.

Jest prawie bezbarwny i bezzapachowy. Ma ponoć działanie przeciw starzeniowe (jest źródłem kwasów omega 3, 6 i 9, witaminy E oraz polifenoli), dam znać za kilka lat czy podziałało;)

Na razie mogę stwierdzić, że na pewno skóra, zarówno na ciele jak i na twarzy, jest nawilżona i wygląda promiennie. Olej nadaje się na dzień, można szybko (jak na olej) się po nim ubrać i da się na niego nałożyć makijaż. Praktycznie nie zostawia tłustego filmu, można też chwilę po nałożeniu odcisnąć resztę w chusteczkę i skóra jest prawie matowa. Często nawet nakładam na niego krem i dopiero na to make up- wszystko ładnie się trzyma.

Oczywiście nie zatyka porów i nie przyspiesza błyszczenia skóry.

Gdyby nie moje ciągoty do nowości, to pewnie bym używała go (na zmianę z olejem z avocado) i nie sięgała po nic innego, bo w całkowicie spełnia moje potrzeby.

Miałyście ten olej? Lubicie oleje w pielęgnacji twarzy i ciała?

Przypominam o trwającym u mnie rozdaniu klik